JobbanPBF

koniunkcja światów

Nie jesteś zalogowany na forum.

#1 2020-05-03 15:06:48

Avogadro
Monarchia Realun
Dołączył: 2020-03-05
Liczba postów: 143
Windows 7Chrome 81.0.4044.129

Uroczystość Pożegnania

Między porośniętymi tundrą pagórkami Gledd Pell roznosiło się bicie w bębny, wtórujące zawodzeniu Postrachów. Realuńskie psy wyczuwały atmosferę niepokoju, rozchodzącą się po całych Północnych Pustkowiach.


W wietrznej pogodzie u podnóża góry
złożony został do sarkofagu, bez trumny.
W surowej glebie, pełnej kamienia,
modły wniesione dla dusz ukojenia.


Tam, na północ, wiodły dwie najbezpieczniejsze drogi - pierwsza dla lantiańskich delegatów, wzdłuż bezimiennej rzeki wpływającej do zatoki otoczonej przez Akat Azud i Gledd Pell. Druga, przeznaczona dla przybyszów z dalszego Południa, wiodła od portu w stolicy Monarchii. Od Pakaty można było rzeką pod prąd dostać się do Terytorium Północnego. Tam omijając góry, przez drogi wydeptane kupieckimi butami, wchodziło się na południowe Gledd Pell. Celem zaś wszystkich było miasto nowopowstałe. Idola, powstała na gruzach osady lokalnej z czasów, kiedy Gledd Pell było biednym, nieznaczącym nic regionem.


Krucjata tu przyniosła zgodnie z życzeniem,
ciało tego, co nie posługiwał się imieniem.
Brodząc w krwi niewiernych osiągnęli cel,
twarz zabalsamowana, na oczy weszła biel.


Gdy Idolę widać było już z daleka, realuński przewodnik ostrzegał przedstawicieli krain zaprzyjaźnionych o pracach, które Monarchia i Kult wspólnie prowadzą. Pośpiech nie pozwolił przygotować całego miasta, szczególnie że ziemia ta została zdobyta jako ostatnie życzenie zmarłego. Idolatry-Wcielenie pragnęło legnąć na ziemi należącej do Kultu, a więc Gledd Pell musiało zostać włączone do Monarchii.


-Nie zwracajcie uwagi na nieistotne szczegóły, Król Quaregna nakazał przekazać byście skupili swe umysły na treści, nie formie.


Po przekroczeniu bram miejskich oczy gości omiotły otoczenie. Ludzie tu mieszkali, mimo jeszcze gdzieniegdzie nieuprzątniętych kupek popiołu. Tam, na ścianie, ślad czerwony po roztrzaskanej tam głowie. Im bliżej do starego rynku, tym więcej można było zauważyć szykowanych prac. Kamień brukowy leżał luzem, korzystając z ostatnich chwil cieśle szykowali szalunki. Tam była mieszana zaprawa pod kamienie, tu kamieniarze tłukąc dłutem wtórowali żałobnym pieśniom, nucąc je cicho.


Mmm, realuński wściekły lud
nagrodzony jest nasz trud!
Ścierwo wszelkie popielimy,
Nie każdego w grób złożymy!


Pieśń Wołchwów urwała się, gdy delegacje weszły na rynek, a właściwie jego pozostałości. Ze starego rynku zerwana została cała nawierzchnia, a na jego środku leżał Sarkofag. Szczelnie zamknięty i otoczony przez gwardię Ulfednirów. Na boku rynku naprzeciw delegacji stał tron, na którym siedział Pontifeks Kefas, przywódca Kultu. Na stopniach tronu siedzieli Yoren z realuńskiej Gildii, Tarrag Amencer i Roman Kobiety-Znający, zwany też Jarlem-Nad-Jarlami. Na prawym boku stał chór w czarnych płaszczach, a przed nimi na czarno ubrane dzieci kultowe. Niektórzy z kapłanów trzymali stalowe łańcuchy, pilnując by Postrachy nie rzuciły się na gości, ani na lud pracujący. Lewy bok był zdominowany przez lud, z jednej strony zaniepokojony przez wielkość wydarzenia, z drugiej ciekawy.


Z chóru wyszedł jeden z czarnych płaszczy. Ruszył w kierunku delegacji zagranicznych, trzymając w ręku cztery długie i grube sznury. Dwóch Ulfednirów widząc go, odłączyło się od gwardii strzegącej Sarkofagu i ruszyło w asyście. Gdy podszedł do was, zauważyć mogliście ubłocony dół szaty i popękane dłonie. Pracował przy łopacie, zdzierając bruk. Stanął dwa metry od was, i zdjął kaptur.


-Witajcie, Goście. Gledd Pell wstrząsa swym pięknem, lecz dzisiaj przyszliśmy nie dla uciechy, lecz by spełnić obowiązek wobec Zaświatów. - słowa Yrrata były tłumaczone przez przewodników na języki delegacji. Sam Król był cholernie zmęczony, i zauważyć mógł to każdy kto nie był ślepy. Widać, że nawet Realuńska Korona Monarsza, wykonana ze stali i wykończona trzema wprawionymi kawałkami szlachetnych marmurów w trzech barwach - różowego, błękitnego i zielonkawego - ciążyła mu strasznie.


-Dane wam będą cztery sznury. Piąty wezmę ja z Nieomylnym Pontifeksem, by złożyć Sarkofag w dole. Każdy z delegatów wezmie sznur z przedstawicielem Kultu. Ale wpierw dajmy wam czas na modlitwę, medytację, i mowę na Ostatnią Drogę.


Do delegacji Lantii podszedł Umo Navisa, Żerca Kultu znany lantiańskim dyplomatom skądinąd. Skinał głową, uśmiechnął się i rzekł do delegacji:
-Chwała wam za opiekę nad Azalią Łąk Wszelakich, Monarchia oddaje szacunek.
Do delegacji Teikoku podszedł Ika Bhasa, Wołchw Kultu wywodzący się z ludu Arbore. Ukłonił się przedstawicielom Cesarstwa, mówiąc:
-O, Obrońcy Południa, to będzie zaszczyt by z wami trzymać ten sam sznur!
Do delegacji Marchii Bagłanrajatu podszedł Joses Moses, nadworny Wołchw Kultu w Pakacie. Wzniósł ręce w niebo, i zaintonował:
-Sambadhy Strażnicy i Nieustraszeni Wojownicy, radość was widzieć w Kultu stolicy!
Do delegacji Królestwa Murzasichle podszedł Juliusz Saar, Ofiarnik Kultu który raz już okowity góralskiej smakował. Skinął głową, uderzył się w pierś, i rzekł:
-Cieszymy się, że na Landfjall mamy sąsiadów tak roztropnych jak Wy. W Caws Defaid nie spotkaliśmy potworów, których szukacie, ale chętnie będziemy kontynuować poszukiwania.

Ostatnio edytowany przez Avogadro (2020-05-03 15:08:00)

Offline

#2 2020-05-06 22:20:52

Xzyżowiec Światła
Marchia Bagłanrajatu
Dołączył: 2019-08-23
Liczba postów: 128
WindowsFirefox 76.0

Odp: Uroczystość Pożegnania

Wbrew próśb i błagań w trosce o jego życie, zdrowie i bezpieczeństwo, jemu bratnich duchownych, na uroczystość stawił się sam Sajangoku. Zamierzał tym gestem pokazać swoje oddanie wierze, sprawie mięzynarodowej oraz szacunek, mimo zatarczki jakiej doświadczył na konwencji kartograficznej. Sama podróż do tej odległej krainy, miała być wyzwaniem, nie mógł przecież w końcu przepłynąć wód, w linii prostej, od Sambandhawikszedy do Pakaty. Miał on pieszo przmierzyć ziemie Marchii oraz Galaktis Petra, by dotrzeć do Królestwa Kiranyagi. Była to swoista pielgrzymka, na której mógł zwiedzić i poznać ziemie państw Triumwiratu, która z pewnością zasługiwałaby na własną opowieść. Gdy wreszcie dotarł do Bambuti wkupił się na statek, który miał przepłynąć morze do Lantii a później wzdłuż brzegu do Realunu. Tak właśnie z gorących ziem Suritanu dotarł do mroźnej Zandrii.


Tam powitany przez członków Kultu, wyruszył z nimi do Gledd Pell, gdzie miał odbyć się pogrzeb. Jednakże, zawczasu, w Pakacie, dostał tam, w zamian za modły, za chorą matkę sanjasińskiego kupca, nieco sprowadzanego z rodzimych ziem wina. Chleb, miód, sól i mleko postanowił zakupić na lokalnym rynku wraz z porządnym odzieniem, by zaradzić na zimne realuńskie powietrze. Składniki te miały mu niedługo posłużyć w nadchodzących uroczystościach.


Gdy przemówił do niego sam Król, Sajangoku postanowił z szeregu delegatów wystąpić jako pierwszy. Rozłożył on przed sobą, na śniegu, wcześniej zakupione składniki i ułożył mały stosik drewna, który rozpalił. Następnie, zrzucił z siebie szaty, pozostawiając na sobie jedynie przepaskę biodrową, i mimo mrozu, zaczął recytować modły-zaklęcia:


Żegnamy, żegnamy, żegnamy,
i na nowo witamy, witamy, witamy.
.
Nie w ciele, już nie w ciele,
a w myślach, a w myślach,
pamięci, pamięci, pamięci.
.
Wiecznego życia sekret.
Wiecznego życia prawda.
Wiecznego życia klucz.
.
Nowego bytu przyjęcie.
Ugościć winniśmy ducha
jak i człowieka,
bo duch z człowieka się bierze.


Tutaj Sajangoku skłonił się i uderzył metalową pałeczką mały, wcześniej niezauważony, brązowy talerz, który wydał wysoką, długą nutę.


Sól zamieniam w ducha.
Ha!
Chleb zamieniam w ciało.
Me!
Wino zamieniam w krew.
Ha!
Miód zamieniam w myśl.
Me!
Mleko zamieniam w spermę.
Ha!


Smutku dajmy wyraz.


Nagi Sajangoku wzniósł głowę i zaczął śpiewać chcąc nawołać duchy Jobbana, by i te przyszły na uroczystość, by i te uczestniczyły w żałobie i złożyły modły.


Po zakończeniu wezwań duchów. Urwał kawał chleba i kolejno umoczył go w mleku, winie, miodzie i soli. Po czym kawałek ten włożył do ognia, by ten go strawił.
Pozostały miód, wino, sól i mleko wziął na ręce, podszedł do dołu, do którego wkrótce sarkofag miał zostać złożony, i wylał oraz rozsypał w nagłym geście.
Pozostały chleb rozdzarł na tysiące kawałeczków w kilka krótkich chwil i wszystkie rozrzucił dookoła.
Chwila ciszy.
Na niebie zaczęło zbierać się wszelkie czarne ptactwo, wrony, sroki, kruki... zaklęcie działało.


Wrócił na swoje miejsce i założył napowrót szaty, ognisko zgasił jednym depnięciem i chwycił za wręczony mu sznur, stojąc w gotowości.

Offline

#3 2020-05-07 22:59:40

Lliven
Teikoku - Zjednoczone Cesarstwo Południa i Północy
Dołączył: 2020-01-06
Liczba postów: 93
Windows 7Chrome 81.0.4044.138

Odp: Uroczystość Pożegnania

Z portu w Ginkyō wyruszył statek okraszony szkarłatem i lazurem. Płynął wzdłuż brzegu Suritanu, kierując się ku dalekiej północy. Zbliżając się do Iascaireacht, z plaż dało się słyszeć głośną muzykę i wesołe pieśni - to Fíoni świętowali zjednanie ich kraju i Cesarstwa. W Monarchii Realun, która to była celem podróży, miały się odbyć zgoła odmienne obrzędy. Kapłanka Moeru i kapłan Unabary, spoglądając z pokładu, byli świadomi, że życie to ciąg radości i smutku. Podczas żeglugi zastanawiali się nad burzliwymi losami Jobbana. Czy gdy ostatnie ortinonickie yōkai padną, będzie to faktyczny koniec kryzysu? Cóż dzieje się z mieszkańcami Paradisium, których odebrano temu światu? Co oznaczają pogłoski o Muneru i Mi-Lu? Kiedy morskie demony i demony z dalekiego zachodu zostaną zgładzone? Czy księżycowe plagi będą coraz częstsze?


Do Pakaty, mimo obaw o morskie yōkai, delegacja dotarła bez szwanku. Stamtąd dwoje kapłanów otoczonych akolicką świtą ruszyło łodzią rzeczną do Gledd Pell. Gdy, już w Idoli, wysłuchali modłów Sajangoku, do przodu wysunęła się kapłanka w szkarłacie i zaczęła przemowę.


- Każdy element tego świata i wszystkich światów łączy posiadanie początku i końca. Sama Kokishokkō, najpierw wyłoniła się z Chaosu, a później zaczęła tkać. I nawet sama Kokishokkō, gdy nadszedł jej czas, odeszła. Tak samo dzieje się ze wszystkim, co nas otacza. Najpierw sadzimy drzewo, a później je ścinamy lub samo obumiera. Najpierw nastaje zima, a później kwiaty przebijają się przez śnieg. Najpierw nastaje nieszczęście, a później odchodzi. Najpierw są narodziny, a później jest śmierć.
- Łączymy się z wami w żałobie
- jednocześnie powiedzieli oboje.
- Koniec jednak - przemawiał kapłan w lazurze - nie musi oznaczać nieszczęścia. To część naturalnego cyklu, porządku rzeczy. A zamiast skupiać się na rozpaczy, skupmy się na pamięci. Niech to, co doczekało kresu, będzie wiecznie żywe we wspomnieniach. Wspomnieniach przekazywanych z matki na córkę, z ojca na syna, z pokolenia na pokolenie. Wspomnieniach dobrych, wspomnieniach szczęśliwych, wspomnieniach pełnych nauki na przyszłość i podziwu.
- My także będziemy pamiętać
- znów powiedzieli wspólnie.


To rzekłszy, skłonili się nisko, po czym chwycili razem za sznur.

Offline

#4 2020-05-08 18:44:51

Grubby
Królestwo Murzasichle
Dołączył: 2020-02-27
Liczba postów: 37
WindowsChrome 81.0.4044.138

Odp: Uroczystość Pożegnania

Na szkuner "Halinę", jeszcze w granicach swej ojczyzny, weszła niewielka delegacja Królestwa Murzasichle. Wyznaczeni zostali przez samego króla, by kraj swój reprezentować na uroczystym pożegnaniu Idolatry-Wcielenia. Na wpół oficjalnie całej wyprawie przewodził Radko Łuczyka - prrawdopodobnie najbardziej doświadczony wojownik w królestwie, dowódca oddziału Straży Rochowickiej - elitarnego oddziału wojsk Murzasichlańskich. Na statku, oprócz załogi, znajdowało się jeszcze jego pięciu podkomendnych, oraz jeden z nadwornych bardów, niejaki Kwin.


Po przybyciu do Realunu wojskowi zdali broń lokalnej straży - byli tu przecież po to by uczcić pamięć zmarłego, nie powodować zamieszanie stawiając się na pogrzebie w pełnym rynsztunku. Do Idoli przybyli więc ubrani w reprezentacyjne zbroje wojowie, i ubrany na czarno bard.

Gdy zaczęły się obrzędy, Kwin za zgodą chóru dołączył się do śpiewu, zaś Radko, gdy przyszła kolej na przemowę delegacji górali strzepnął tylko płatki śniegu które zdążyły już wplątać się w jego gęsty wąs, wyciągnął list zapieczętowany królewską pieczęcią, i przeczytał:


-"Wielki zal rodzi się w ludzkich sercach, ilekroć śmierć kogo bliskiego zabieze. Tak to Pambóg świat wyryktowoł, ze na kazdego cas psychodzi,  tak oto zadnej kwili mitrozyć nie mozna, gdyz jak woda psez palce cieknie, tak i casu zatzymać nikt nie zdoła. Niech lud Realunu wie, ze sojusnicy z południa w załobie się z nimi łącą.

Po nocy zawse dzień nowy nastaje, a włos raz ścienty silniejsy odrasta, tak i ja wiezę, ze po trudnym tym okresie nową siłę w sobie odnajdziecie."


-Takie to słowa psekazać chciał król mój, Roch II- dodał jeszcze Radko, po czym za sznur swój chwycił

Offline

#5 2020-05-09 19:24:40

Kruche Ciastko
Lantia
Dołączył: 2019-12-30
Liczba postów: 174
Windows 7Opera 68.0.3618.63

Odp: Uroczystość Pożegnania

Do Realunu zawitała w końcu i delegacja lantiańska. Przybyli ubrani w szare szaty, wraz z Xanem Karb ic Radosem, który jako jedyny przystroił się w złoto. Xan ten skinął tylko głową na przywitanie ze strony Umo Navisa, a jeden Lantianin z jego służby w pośpiechu wyjaśnił, że Xan Karb ic Rados jest przedstawicielem Niemych i zobowiązał się przysięgą do milczenia. Następnie, z ukłonem, przekazał Żercy zwinięty, zapieczętowany pergamin.
— Od Wielkiej Rady Lantii, Panie, dla Króla Quaregny. — powiedział jeszcze sługa

Słudzy wyruszyli z bagażami do wydzielonego im miejsca na nocleg, a Xan, po krótkim orzeźwieniu, wyruszył na rynek gdzie miała się odbyć ceremonia. Ze strony Xana Karb ic Radosa medytacja połączona z cichą modlitwą zajęły dużo dłużej niż mowa. Po dość długim niczym Największe Linie Życia, wręcz przedłużającym się niczym zbyt długie zdanie ze zbyt duża liczbą wyrazów, niemym, wpatrywaniu się w Sarkofag, Xan Karb ic Rados wyjął z torby maskę. Metalowa maska została pozłocona, jej kształt wzorowany na maskach Bu, a na niej, co nietypowe, wymalowano z pięknym kunsztem wizerunek zmarłego. Xan podszedł i złożył maskę u stóp Sarkofagu. Skłonił się lekko przed Sarkofagiem, by złożyć hołd zmarłemu na Ostatnią Drogę, a następnie wycofał się do reszty zebranych, nie odwracając się tyłem do Sarkofagu, dopóki nie oddalił się od niego na kilka metrów.

Offline

#6 2020-05-09 20:44:14

Avogadro
Monarchia Realun
Dołączył: 2020-03-05
Liczba postów: 143
WindowsChrome 81.0.4044.129

Odp: Uroczystość Pożegnania

Yrrat obserwował poszczególnych delegatów, przy obrzędach Sajangoku stojąc. Gdy modły bagłanskiego duchownego zakończyły się, Król wyrwał jednemu z Ulfednirów topór, i stał oparty o niego podczas słuchania słów teikockich kapłanów. Ktoś z chóru szybko zareagował, i gdy Radko Łuczyka przekazywał zebranym słowa Króla Rocha II, stary Quaregna siedział już na drewnianym taborecie. Wsłuchując się w ciszę podczas medytacji Xana, zamknął oczy na chwilę, ruszając bezgłośnie ustami.


Gdy podano mu pergamin, przysłany za nakazem Wielkiej Rady Lantii, złamał pieczęć i szybko odczytał jego treść. Uśmiechnął się, napinając porytą zmarszczkami twarz. Wstał, i opierając się w dalszym ciągu o topór, podszedł do Sarkofagu.


W pudle z zimnego metalu
w ziemi znikniesz pomału


Odwrócił się do delegatów.


Niech podejdzie Syn Idei, namiestnik na Jobbanie,
Pontifeksie Kefasie, odpowiedz na me wezwanie!


Pierwszą linę, Koronie i Zaświatom,
By dać pierwszeństwo Gospodarzom.


Wołchwu Kultu, przywiedź Gościa mimo zmroku
niech do Pogrzebu podejdzie Wielki Sajangoku!


Drugą linę dzierży Kult wspierany stopy znakiem
Byśmy silnie na nich oparci, nie upadli pod ciężarem.


Wołchwu Kultu, stojących, a płynących z oddali
niech do Złożenia podejdą Cesarstwa Kapłani!


Trzecią linę oddamy przyjaciołom kwitnącej wiśni
by pokazać, że dla Kultu to przyjaciele oczywiści.


Ofiarniku, dziś nie palimy, poprowadź tu człowieka z Gór,
co zza morza przybył, by złożyć ciało naprzeciwko chmur!


Czwartą linę chwyci z Landfjallu brat
wspierając ramieniem trumnę z blach


Żerco Kultu, dziś nie sądzimy, wołaj tu sąsiada!
Bo milczenie złotem, dlatego dziś nie gada!


Piątą linę dostanie milczący, z Żercą puszczą ją w ziemię
niosąc wszem ludom przesłanie, że Śmierć to nie brzemię.


Po wysłuchaniu wezwań, Ulfednirowie przepasali sznurami Sarkofag. Mocne, konopne liny zostały uchwycone przez delegacje, a do szczytu Sarkofagu przypięto mocny łańcuch przytwierdzony do wielkiego głazu. Głaz ten stopniowo pchała gwardia Szkarłatnych, podczas gdy goście i członkowie Kultu spuszczali w ziemię metalową trumnę. Gdy ta dotknęła dołu, chór rzucił się do łopat, a głaz stanął na brzegu jakoby był nagrobkiem bez imion wyrytych.


Gdy chór wrócił na swe miejsce, rozpoczął lekkie nucenie, brzmiące jak melodia żałobna. Pontifeks Kefas wtenczas wrócił do swego Tronu, i chwycił oparty o niego Relikwiarz Pontifeksów. Była to laska pozłacana, na której szczycie w złotej oprawie wprawiona była kość mostkowa. Zawezwał do modlitw tłum.



Ludu Realunu, odpowiedz na wezwania:
Ludu Szkarłatu, topory odłóżcie,
Ludu Błękitu, bramy otwórzcie,
Ludu Arbore, ziołami odurzcie
Ludu Quar, miodem ocućcie!


Modły płaczem, modły pracą
Chwała plonom, Kraj bogacą
Chwała umarłym, tym co polegli
Teraz uznamy rozmiar ich potęgi.


Ludy Realunu, wzywam was do Modłów:
Szkarłatu modłem jest krwi przelanie
Błękitnych modłem jest pracy dodanie
Arbore modłem jest ziół uprawa
Quar modłem jest błędów naprawa


Lud padł na kolana, i jakby ruchem Relikwiarza zasiana została przenikliwa cisza. Pontifeks zaprawdę wyglądał na prawdziwego władcę w Gledd Pell!


-Zgodnie z obyczajem, ból żołądka pustego to odbicie bólu duszy po utracie. Teraz, gdy pogrzebany został Idolatra, możemy ból ten oddalić, niechże rozpocznie się Tryzna!


UARA! UARA! UUUUU  AAAAAA   RRRAAAAA!


Ulfednirowie podeszli do Yrrata Quaregny, oraz do Yorena, Tarraga i Romana, siedzących pod Tronem Pontifeksa. Kapłani Kultu, którzy zostali przydzieleni do poszczególnych delegacji skłonili się, i zaprosili na Tryznę, która jest realuńską odmianą "stypy" gdziegdzie zwanej również "konsolacją". Lud w tym czasie zakończył swe modły, i rozpoczął własne obchody Tryzny, które... pozostawimy na inną okoliczność opisową. Gdy schodziliście w boczną ulicę, idąc ku Sali Bankietowej, w wasze plecy uderzały śpiewy żałobne wznoszone przez tłum, dawał się wyczuć lekki zapach dymu z wieszczej szałwii (której rozpalono chyba całe ognisko!) oraz pieczonego mięsa. Szliście dalej, gdy mijały was drużyny odziane w szkarłat, jakby eskortujące na ten rozkopany rynek kilka osób, okutych w kajdany. Wreszcie dotarliście na miejsce. Wchodząc na salę, gdzieś z oddali dochodził dźwięk uderzania topora jakby o drewno, i krzyki. Jednak cała ta atmosfera odeszła, gdy sala bankietowa otuliła was miłym ciepłem. Stoły zastawione były lokalnym jadłem, a Yrrat na pytanie jednego ze sług lantiańskich odrzekł, że ludzkiego mięsa nie przewidziano w dzisiejszym jadłospisie. Jedzenie roznosiły damy z Ól-Fasnach, zawczasu sprowadzone na służbę dworską (rzecz jasna z własnej woli), dotrzymując również chętnym towarzystwa.


Niechże rozpocznie się Tryzna, gdzie przybyć mogli również ludzie z narodów które sznura chwytały!

Offline

#7 2020-05-17 00:38:35

Lliven
Teikoku - Zjednoczone Cesarstwo Południa i Północy
Dołączył: 2020-01-06
Liczba postów: 93
Windows 7Chrome 81.0.4044.138

Odp: Uroczystość Pożegnania

Niemalże wszyscy akolici otoczyli Ikę Bhasę ciasnym kręgiem zainteresowania, nie pozwalając mu chociażby usiąść. Żywo zasypywali go pytaniami o Lud Arbore, gdyż najwyraźniej Teikokczycy i długousi mieli ze sobą więcej wspólnego, niż mogłoby się wydawać. Byli bardzo zaciekawieni, jak wygląda codzienne życie na zachodzie Zandrii. Do tego ich zainteresowanie płynnie przechodziło na Kult, którego dogmaty nieustannie konfrontowali z założeniami  mizukaki, rozpoczynając coraz to kolejne dyskusje i dywagacje. Zdawało się, że każdy z akolitów chciał pochwalić się swoją znajomością Kojiki i wszystkich pozostałych pism, recytując z pamięci długie fragmenty, a także przywołując myśli i kazania obecnie panujących i przeszłych cesarzy oraz innych kapłanów.


A jeśli o kapłanów właśnie chodzi, oboje znaleźli trochę miejsca na kanapach na uboczu, rozkoszując się stałym towarzystwem dziewcząt z Ól-Fasnach. Przecież i przedstawiciel, i kapłan może sobie pozwolić na ucieczkę od oficjeli i etykiety ku prostej rozrywce z prostymi ludźmi. Razem z pannami pili alkohol, raczyli się poczęstunkiem, śmiali się, rozmawiali o rzeczach codziennych i zwyczajnych, niebędących, można by powiedzieć, częścią życia osoby pełniącej posługę.
- A powiedz mi, skarbie - zaczęła kapłanka, śmiejąc się lekko i odbierając kolejny kieliszek wina - co tam się u was w domu, na południu dzieje? Słyszałam, moja droga, że nieźle tam wam namieszali. Tylko lepiej nie mówić tu tego głośno, bo małżonkowie jeszcze się pokłócą na stypie, a tak nie wypada. - Znów się zaśmiała, tym razem zakrywając usta dłonią. - Może Cesarstwo powinno przypłynąć i was wszystkie uratować, co wy na to? A może po wszystkim chciałybyście - zwróciła się do wszystkich zebranych dziewcząt - odwiedzić nas na Wschodzie? Na wyspach nikt się nie kłóci, byłybyście u nas bezpieczne.

Offline

#8 2020-09-05 01:20:40

Avogadro
Monarchia Realun
Dołączył: 2020-03-05
Liczba postów: 143
WindowsChrome 84.0.4147.135

Odp: Uroczystość Pożegnania

//Wydarzenia wyżej opisane zostały zakończone ponad cykl temu, jednak ze względu na fabularną wartość jestem gotów do prowadzenia tutaj kontynuacji//


Ika Bhasa odczuwał radość z mnogości pytań kierowanych do niego. Lud Arbore, z którego się wywodził, był w Monarchii bardzo znany, więc gdy pojawiła się grupa dla której jego współbratymcy byli ciekawi, stanął przed niecodzienną sytuacją.
-Podania ludowe mówią, że mój lud przybył na ten świat podczas jednej z Koniunkcji. W pełnym rynsztunku bojowym płynąc na bitwę, pojawiliśmy się nagle w tym świecie bezpośrednio przed wybrzeżami Zandrii. Było to przekleństwo, które zaciągnęliśmy na siebie za podjęcie walki z bladymi brodaczami.


Opowiedział historię o tym, jak przed wiekami Idolatra poprowadził oddziały długouchych na północ, do pomocy ludowi Quar w walkach ze Szkarłatnym Potopem, i jak związane zostały dzieje tych narodów w jednej Monarchii. Zaznaczał przy tym, jako doświadczony kapłan, elementy doktryny Kultu, które pozwalały współżyć w jednym państwie ludom tak różnorodnym. Poprosił akolitów, by po powrocie do ojczyzny niezwłocznie zebrali dla niego pisma istotne dla teikockiej tradycji, i kopię tychże przysłali do Pakaty, gdzie adepci wiedzy o obczyznach mogliby zapoznawać się z ich treściami. Z podziwem patrzył na niebywałą pamięć przybyszów, gdy recytowali swe mantry - gdy Kult uczył głównie znajomości reguł, i wnioskowania z nich praw, tak tam mieli nauczających ich mędrców.


Podczas gdy Bhasa prowadził polemiki z teikockimi uczniami, rozmowy wśród zasłon kwitły. Tam kapłani-delegaci Cesarstwa rozmawiali z damami z Ól-Fasnach. Przy zapachu miodów pitnych i win, oraz fantazyjnych wypieków sporządzonych z amencerskiej mąki, żartowano:
-Ano namieszali, namieszali! Ale teraz przynajmniej ma kto pracować na wysepce! - Nikolia opowiadała dalej widząc zdziwienie kapłana -nierobów na żołdach za siedzenie powybijali Szkarłatni, a potem jak ta wojna się na przesmyku kończyła, to Monarcha cały naród prawie zabrał z Suritanu i do życia na Ól-Fasnach skierował. I teraz pracują tam, i uczą się, czego tak robić nie mogli na wybrzeżach suritańskich. Ziemia tam zbyt uboga dla nich była, ani żyzna ani wyngla w głębinach nie było.


-Odwiedzić zawsze! Tutaj też wiele podróżujemy, a Cesarstwa nie widziałyśmy. Król kieruje nas po całej Monarchii, może i skieruje nas na Wschód, jeśli zaproszą waszmości dostojników z Realunu. A do kłotni też nienawykłe jesteśmy, to musimy przyznać. Jeśli ktoś zgodnie z zasadami tutejszymi postępuje, to nigdy nie będzie konieczności by się z kimś stąd kłócić.

Offline

Użytkowników czytających ten temat: 0, gości: 1
[Bot] ClaudeBot

Stopka

Forum oparte na FluxBB

Darmowe Forum
kosciuszki36d - divide-et-impera - skuterelektryczny - kalardur - 90dni